Strony

niedziela, 10 marca 2013

Florence + the Machine: "Lungs"


Od pewnego czasu chodzi za mną krok w krok "Sweet Nothing" Calvina Harrisa . Fakt faktem, nie przepadam szczególnie za muzyką elektroniczną, ale tutaj ujął mnie cudowny wokal Florence Welch. Oczywiście, pochłonięta geniuszem wokalistki, zaczęłam węszyć w jej dokonaniach. Momentalnie natknęłam się na debiutancki album Florence + the Machine pod tytułem "Lungs". I tu jestem w szoku, bo to naprawdę skupisko świetnych kawałków.

Na płycie znajdujemy 13 kawałków, każdy według mnie niepowtarzalny i wyjątkowy na swój sposób. "Dog Days Are Over" , "Howl", "Hurricane Drunk" czy mój bezwzględny faworyt z całej płyty "Between Two Lungs" sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, bo są powiewem radości i przypływem pozytywnej energii. Nie mniej jednak są też takie, których refren wpada od razu w ucho, a mam tu na myśli szczególnie piosenkę pod tytułem "Rabbit Heart", z chwytliwym tradycyjnym chińskim motywem na samym początku, ponieważ samo "Raise it up!" utknęło mi w głowie na maksa, a refren nuciłam sobie non stop przez pewien czas. "Kiss with a Fist" zupełnie nie pasuje do klimatu płyty, a głos wokalistki brzmi rodem jak z disneyowskich zespołów pop-rockowych. Wśród wymienionych przeze mnie wyżej bardziej, że tak to nazwę 'skocznych' kawałków, jest oczywiście kilka spokojniejszych ("I'm Not Calling You a Liar", "Girl With a One Eye","Cosmic Love" czy "My Boy Builds Coffins"), w których rudowłosa wokalistka znów pokazuje co naprawdę potrafi Natomiast kiedy usłyszałam wieńczący całą płytę "You've Got The Love", od razu w mojej głowie stanął obraz rodem z hollywoodzkiej komedii romantycznej, oczywiście to nie znaczy nic złego, po prostu moje pierwsze skojarzenie było zwyczajnie związane z soundtrackiem. 

Album "Lungs" na pewno zachęcił mnie do podróży przez muzykę zespołu Florence + the Machine, postaram się więc być na bieżąco z ich twórczością, bo to jeden z niewielu zespołów, który wyróżnia się na tle kiczowatego popu i komercji dwudziestego pierwszego wieku znanej nam wszystkim myślę bardzo dobrze. Sam album oceniam na silną 9-tkę, a na ten jeden odjęty punkt składają się "Kiss with a Fist", "Blinding" czy "Drumming", czyli utwory, które nie są złe, ale nie cierpiałabym bardzo gdyby w ogóle ich a płycie nie było.

1 komentarz:

  1. Może za mało blogów czytam, pierwszy raz zobaczyłam post o moim ukochanym zespole :) Napisałabyś coś o "Ceremonials" i ogólnie - o swojej ulubionej muzyce? :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń